pomieszczenia nabierają... sufitów.
Pierwsza wizyta dzisiaj na budowie była o 6 rano. Trzeba było rozpalić w piecu, bo w nocy trochę przymroziło. Później teść podjechał i dał do pieca. Po pracy jak przyjechałem, pojawił się też kafelkarz i teściu. Przyjechała też żona z obiadem. Jak już zjadłem, wzięliśmy się do pracy. Łazienka coraz ładniejsza. Ja z żoną i teściem wzięliśmy sie za płyty do pomieszczenia gospodarczego. A że to ognioodporna i ciężka, trochę się nagimnastykowaliśmy. Jak już była na miejscu (na razie tylko jedna. kolejne będą później) zabrałem się za montaż "oddymiacza". Ponieważ mam 4 kanały wentylacyjne, jeden przeznaczyłem właśnie na ten cel.
Jak już skończyliśmy ten etap, wzięliśmy się za pokoik gościnny. Przyszedł też szwagier. Od razu zabrał się za prace. W pokoju synka zagipsował wszystkie dziurki, narożniki, i tym podobne. Pracy miał mnóstwo.
Kafelkarz walczył dzielnie. Efekt:
Jak widać, krzygotowałem też rurki pod grzejnik łazienkowy.
A ja z żoną przygotowaliśmy stelaż pod płyty kartongips i nawet jedną przykręciliśmy. Niestety skończyły się wieszaki i starczyło tylko na jedną płytę.
Niestety moja żona musiała jechac do domu. W związku z tym ja wziąłem się za klejenie łączeń płyt w kuchni. Zeszło ponad godzinę, ale zakleiłem wszystkie łączenia.