Korytarz prawie gotowy
Dzisiaj wziąłem urlop i od rana walczyłem na budowie. Było co robić. Po rozpalieniu w piecu zabrałem się za przymiarki pod stelaż w korytarzu na górze. Trochę kombinowania było, bo jest jeden podły skos. Ale jak już ogarnąłem sufir, przyszedł teściu i razem ogarneliśmy temat. Przycinanie, przymierzanie i znowu przycinanie. Trochę pilnikowania i wreszcie wyszło. Jak kuż przygotowałem cały stelaż, wziąłem się za upychanie wełną mineralną przestrzeni sufitowych. Po upchaniu przyszedł czas na przykręcanie płyt. Po kawałku i dałem radę. W międzyczasie przyjechała żona z obiadem, więc była okazja zrobić sobie przerwę. Po obiedzie wziąłem się za resztę korytarzyka. Po przykręceniu reszty płyt sufitowych, przyszedł czas na okno dachowe. Miałem pomocników - teście przyjechali. Tak więc razem z teściową przystąpiłem do pracy. Teściu wspierał przygotowując materiały i narzędzia. PO 2 godzinach zakończyliśmy pracę.
Efekt:
Przy okazji prac sufitowych, ogarnąłem temat oświetlenia. Zamontowałem włącznik schodowy (zwany też krzyżowym, klatkowym itp).
Ponieważ jest mróz, nie mogłem dokończyć obrabiania okna dachowego. Pianka montażowa by zamarzła. Jutro kupię mrozoodporną i dokończę.